Przeczytaj:
Jerzy D. ze Świdnicy – zbrodniczo internowany



Cezary Gmyz i Rzeczpospolita – funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa PRL atakuje Bractwo Himawanti i Mohana Ryszarda Matuszewskiego

Pedofilski Tygodnik Powszechny znieważa Antypedofilskie Bractwo Himawanti

Opole: Policjanci mordercy z komendy miejskiej?

W Toruniu kościelni pedofile mówią głośno o sektach i ich wpływach

Ryszard Nowak - Paranoik Narodowy

Ryszard Nowak - szef OKOpS skierowany na sÄ…dowe badania psychiatryczne

Irena Barcz uwolniona z katolicko-pedofilskiego gestapo w Bydgoszczy!

Joanna - Niewierna z sekty Grupa Onetu<

Irena Barcz - prześladowana przez pedofilską mafię!

Katolicko-faszystowska pro-pedofilska policja polityczna RP ciągle nęka i prześladuje Mohana Ryszarda Matuszewskiego!

Jak przebiega przesłuchanie świadka w sprawie karnej. Prawa i obowiązki świadka

Raport o zboczonych paszkwilach z Newsweeka





Liczba odwiedzin:
467087

Ostatnia aktualizacja:
10.07.2013
ROZBÓJ STRAŻY I REKTORA POLITECHNIKI
Relacja ofiary bandyckiego napadu i usiłowania
zabójstwa Ryszarda Matuszewskiego:


„W dniu 20 marca 2002 około godz. 23–ej wieczorem ubrani po cywilnemu bandyci w liczbie 2 osób napadli mnie pod Politechniką Śląską w Gliwicach na ul. Akademickiej, przy osławionym z mordowania i terroryzowania mniejszości wyznaniowych Wydziale Górnictwa i Geologii. Byli ubrani na czarno jak GESTAPO. Szedłem tam razem ze swoją znajomą, która też została napadnięta. Jak się później okazało napastnicy byli strażą akademicką Politechniki Śląskiej wykonującą polecenia rektora tej tak zwanej uczelni państwowej i na etatach policyjnych.

Nie przedstawili się, nie okazali żadnej legitymacji służbowej. Nie mieli żadnych numerów służbowych. Zajechali cywilnym samochodem bez oznaczeń.

Jeden z bandytów rzucił się na mnie, chwycił mnie za ramię i szarpnął. Wrzasnął coś niezrozumiale, słabo słyszę bo we wcześniejszych pobiciach dokonanych przez UOP częściowo straciłem słuch na lewe ucho i słabo widzę o zmierzchu. Wyrwałem się napastnikowi i odskoczyłem, wtedy rzucili się na mnie z furią obaj bandyci. Znajoma z którą szedłem zaczęła uciekać w drugą stronę, jeden zaczął ją gonić. Z bramy rektoratu wyskoczył 3-ci napastnik i rzucił się do mnie. Wyjąłem gaz i zacząłem się osłaniać gazem pieprzowym (słabo skutecznym) ale oganiałem się przed tymi zbirami, którzy zaczęli mnie bić jakimiś ciężarkami na łańcuchach lub pasach o dużym zasięgu. Dwa razy trafili mnie mocno w głowę. Było pełno krwi. Zacząłem uciekać. Nie wiedziałem co się stało z koleżanką. Metalowe kule rozbiły mi głowę i lało się dużo krwi, gazem się jakoś osłaniałem i zacząłem przed tymi zbrodniarzami uciekać. Oni krzyczeli, „zajebiemy cię skurwysynu” i podobne strasznie wulgarne okrzyki. Po ciele trafili mnie więcej razy, a taki bandycki sprzęt jaki używali bardzo trudno jest ominąć lub się zasłonić, bo łańcuch się zawija. Uciekałem w stronę miasta od ulicy Akademickiej czyli od miejsca napadu szukając taksówki aby mnie zawiozła na Pogotowie bo byłem cały potwornie zlany krwią i traciłem przytomność. Jacyś ludzie byli przerażeni tym wyjątkowo bestialskim napadem i coś krzyczeli. Chyba chcieli spłoszyć zbrodniarzy.

Już myślałem, że uciekłem przed oprawcami, ale gdy byłem już koło dworca PKP, koło banku śląskiego, blisko postoju taxi, zajechało kilka cywilnych samochodów i wyskoczyła z nich cała banda około 10 zbrodniarzy. Usłyszałem „już nie żyjesz chuju”, „teraz cię zajebiemy skurwielu” i zobaczyłem lufy pistoletów maszynowych ubranych na czarno gestapowców.

Zobaczywszy lufy pistoletów maszynowych wymierzone we mnie podniosłem ręce do góry i powiedziałem „poddaję się” myśląc, że to koniec mojego życia. Bandyci ubrani na czarno niczym prawdziwe gestapo hitlerowskie jakie widziałem tylko na filmach. Błyskawicznie mnie dopadli, kopali w jajka, uderzyli w twarz kilkakrotnie i po nerkach. Tymi ciężkimi kulkami na łańcuchach dostałem kilka razy, także w głowę. Jeden z bandytów był bardzo wściekły, krzyczał „koniec z tobą”, „zabijemy cię”, „teraz cię wykończymy”, „nie wiesz co cię czeka”. Podjechał też samochód cywilny z którego wysiadło dwóch policjantów i biernie się przyglądało zajściu. Jeden z nich nawet próbował uspokoić wściekłych oprawców odzianych w hitlerowska, esesmańską czerń. Przechodzący ludzie krzyczeli w panice i uciekali.

Chwycili mnie i rzucili o ziemię, jeden chwycił mnie za palce lewej ręki i zaczął wyłamywać. W końcu szarpnięciem połamał mi wskazujący palec lewej ręki. W zasadzie wyrwał mi lewy wskaziciel, rozrywając palec i powodując otwarte złamanie. Pytałem co ode mnie chcą, ale powiedzieli: „stul mordę himavanti, bo będzie z tobą całkiem źle”. Znali więc dobrze moją przynależność wyznaniową!!!

Wrzucili mnie jak worek z kartoflami do cywilnego samochodu. Uderzyłem się przy tym głową jeszcze o samochód. Leciało ze mnie dużo krwi, całe ubranie było zakrwawione. Krew leciała z głowy i zalewała mi oczy, a także z połamanej bestialsko ręki. Pokrwawione ubrania przechowuję jako dowody rzeczowe z tego bandyckiego napadu.

W drugim samochodzie była towarzysząca mi koleżanka. W samochodzie usłyszałem, że mam przejebane za całokształt i że teraz mnie definitywnie zapierdolą. Usłyszałem, że mam się nie odzywać, bo czeka mnie Oświęcim. W radiowozie usłyszałem jeszcze: „wybijemy Ci z głowy sektę himavanti”. Ciekawe, skąd ci bandyci znali moją przynależność religijną. Rozumiem, że była to krwawa zemsta za złożone wcześniej zawiadomienie o przestępstwie publicznego znieważania naszego Kościoła w Auli Politechniki Śląskiej przez rektora i kler katolicki.

Jak się okazało, dowieziono nas do Komendy Policji nr 3 przy ulicy Akademickiej w Gliwicach. Ciemniało mi w oczach i słaniałem się na nogach, czułem że zaraz stracę przytomność. Sprawcy napadu popychali mnie i grozili dobiciem. Pojawił się nawet jakiś milicjant chyba niepokalany, ale kazał się cywilnym kolegom uspokoić trochę i wylegitymować zatrzymanych.

Na komendzie policji (chyba gestapo) dowiedziałem się, że policja chciała nas tylko wylegitymować i że będę mieć sprawę o stawianie czynnego oporu funkcjonariuszom i że sobie „zajebałem papiery”. Pokazywano mi jakieś plakaty i kazano czytać i wziąć do ręki. Nie byłem w stanie czytać bo ciemniało mi w oczach a krew zalewała oczy. Chyba cywilni bandyci potrzebowali jakiś odcisków palców. Kartki były czarnobiałe albo ściemniało mi w oczach całkowicie. Nie przesłuchiwano mnie w żadnej sprawie, nie sporządzono żadnego protokołu zatrzymania, ci cywile bez żadnych mundurów policyjnych straszyli, że za czynny napad na policjantów będę mieć problemy i że narobiłem sobie kłopotów.

Wylegitymowali mnie w tej komendzie, poszturchując ostro i grożąc. Wyraźnie chyba obecność funkcjonariuszy ich temperowała. Z pytania jakiegoś policjanta do tych bandytów mogłem tylko wywnioskować, że bandyci to rektorska straż akademicka Politechniki Śląskiej mająca chyba swój pokój w tej komendzie policji.

Ciekawe jak to jest, że musieli mnie legitymować, chociaż znali dobrze moją przynależność religijną. Chyba to zrobili dlatego, że jakiś policjant im tak kazał mówiąc: „tylko ich wylegitymujcie”. Prosiłem o pomoc medyczną i zawiezienie na Pogotowie Ratunkowe bo z głowy i ręki lała się krew. Czułem też silny ból w rozwalonej czaszce i w połamanej ręce, ale odmówiono mi udzielenia pomocy lekarskiej. Czułem się słabo i traciłem przytomność.

Niewątpliwie za napad na policjantów byłbym natychmiast aresztowany, a także za napaść na jakąś inną osobę. Bandyci raczyli więc sobie żartować. Jak już padałem od zamroczenia uderzeniami i upływem krwi bandyci kpili sobie, że musiałem się kleju nawąchać. A na żądanie doprowadzenia do lekarza pytali czy może nie lepiej byłoby od razu do grabarza. Nie wiedziałem czy mnie dobiją, czy wyjdę z tego żywym.

ANONIMOWI strażnicy akademickiej Politechniki Śląskiej kazali mi się w końcu wynosić, jak się zorientowali, że zaraz mogę całkiem stracić przytomność. Chciałem dostać ich numery służbowe, ale się dowiedziałem, że „jak mi jeszcze mało to mogą mi skopać chuja”. I powiedzieli, że „mam się cieszyć że jeszcze żyję, bo sekty trzeba zapierdolić, a Polska to kraj dla katolików, a nie dla chujów”. Nie mogłem wyjść z Komendy Policji o własnych siłach, więc kazali mojej znajomej aby mnie zabrała i wytransportowała z tej komendy bo inaczej będzie źle. Znajoma jakoś z pomocą szturchańców rektorskiego gestapo katolickiego jakoś wyprowadziła mnie z budynku.

Spotkaliśmy ludzi, którzy widzieli całe zajście pod rektoratem Politechniki Śląskiej. Pomogli dostać się na Pogotowie Ratunkowe. Noc spędziłem w szpitalu wojskowym w Gliwicach na dyżurującej chirurgii, gdzie dwóch specjalistów pozszywało moją głowę, poskładało rękę i pomogło dojść do siebie. Kilka dni przeleżałem w domu. Zrobiłem też obdukcję sadową z tego pobicia.

W charakterze podejrzanego o cokolwiek nie przesłuchano mnie, nie postawiono żadnego formalnego zarzutu, kazano się wynosić z komisariatu, nie sporządzono żadnego protokołu przesłuchania. Rozumiem, że nic nie popełniłem i za to zostałem pobity, że jestem odmiennej niż katolictwo wiary religijnej, a za znieważanie mojej religii złożyłem zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Gliwicach. Tak więc wygląda katolicko-policyjna zemsta za zgłaszanie kryminalnych przestępstw Rektora Politechniki (Bogusław Pochopień) i jego katolickich bandytów właściwym organom, które nabrały wody w usta i niewiadomo co robią ze śledztwem. Co najgorsze mnie jako ofierze bandyckiej napaści członków tzw. straży akademickiej nie udzielono niezbędnej pomocy medycznej w tym chirurgicznej. Chyba trzeba by Komendanta Policji przy ul. Akademickiej zamknąć za to we więzieniu oprócz bandytów korzystających z jego pomieszczeń.

Oto i demokracja, wolność, prawo i sprawiedliwość polskiego reżimu katolickiego katolików pokroju katolika Adolfa Hitlera. W Polsce nie ma już się nawet gdzie się odwoływać od napadów tajniaków po cywilnemu, PANÓW W CZERNI będących zbrodniarzami na usługach Sekty Katolików. A to przecież nie jest pierwszy na mnie bandycki napad hitlerowskich katolistów. Uprzejmie (jeszcze) pytam Ministra Sprawiedliwości, skąd jakaś tam straż akademicka czyli cywilni ochroniarze znają moją przynależność wyznaniową i jakim prawem urzędują w komendzie Policji Państwowej mordując innowierców??? Kiedy dostanę od Policji rentę za trwałe kalectwo???

Kontakt z ofiarą bandyckiego napadu i usiłowania zabójstwa:
BZH, c/o Ryszard Matuszewski, P.O. Box 247; 44-100 Gliwice 1; Poland,
lalitamohanbabaji@yahoo.com

 

Wiecej informacji:
info@ryszard-matuszewski.com
Kontakt z Ryszardem Matuszewskim:
P.O. Box 247; 44-100 Gliwice 1; Poland

DOTACJE dla ofiary przesladowan
Ryszard Matuszewski; BRE Bank - mBank, Poland
Nr konta: PL 48 1140 2004 0000 3102 3623 1989
BIC / Swift: BREXPLPWMBK