Przeczytaj:
Jerzy D. ze Świdnicy – zbrodniczo internowany



Cezary Gmyz i Rzeczpospolita – funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa PRL atakuje Bractwo Himawanti i Mohana Ryszarda Matuszewskiego

Pedofilski Tygodnik Powszechny znieważa Antypedofilskie Bractwo Himawanti

Opole: Policjanci mordercy z komendy miejskiej?

W Toruniu kościelni pedofile mówią głośno o sektach i ich wpływach

Ryszard Nowak - Paranoik Narodowy

Ryszard Nowak - szef OKOpS skierowany na sÄ…dowe badania psychiatryczne

Irena Barcz uwolniona z katolicko-pedofilskiego gestapo w Bydgoszczy!

Joanna - Niewierna z sekty Grupa Onetu<

Irena Barcz - prześladowana przez pedofilską mafię!

Katolicko-faszystowska pro-pedofilska policja polityczna RP ciągle nęka i prześladuje Mohana Ryszarda Matuszewskiego!

Jak przebiega przesłuchanie świadka w sprawie karnej. Prawa i obowiązki świadka

Raport o zboczonych paszkwilach z Newsweeka





Liczba odwiedzin:
467087

Ostatnia aktualizacja:
10.07.2013
Ryszard Mohan Matuszewski
Prześladowanie Przez Katolicyzm!

(Osobiste świadectwo o zbrodniach katolickiego reżimu III RP na mniejszościach)


Jak skatolicyzowana policja zwalcza hinduizm w Polsce!


Zajmując się aikido, aiki-jutsu, kalaripayat, tantrą, subudh, rebirthingiem, duchową jogą, sufizmem, nau­kami Swami Premanada, Yogananda i Sai Baba, terapią ofiar księży pedofili, także innymi ezoterycznymi poszukiwaniami wielokrotnie zetknąłem się z katolickimi naciskami i wezwaniami do zaprzestania tego rodzaju działalności. Prowadząc otwarte zajęcia i spotkania poświęcone takim metodom jak joga oddechowa, subudh, medytacje i tańce sufickie czy hatha joga w Toruniu, wielokrotnie nawiedzany byłem przez działaczy różnych akcji katolickich i parafialnych z rozmaitymi żądaniami. Chodziło głównie o to, abym natychmiast nawrócił się na jedynie słuszną wiarę jaką jest rzymski katolicyzm, tudzież abym zaprzestał organizować warsztaty i spotkania poświęcone duchowości wschodu, określanej aktualnie zwykle terminem ogólnym New Age, gdzie wszystko co katolicy chcą tępić wkłada się do jednego worka. Zdarzało się, że aktywiści parafialni próbowali wszczynać awanturki na początku zajęć żądając zaprzestania mojej działalności, gdyż to jest w ich parafii i oni sobie tego generalnie nie życzą i trzeba ich było usuwać ręcznie, chwytem transportowym.

Otrzymywałem też anonimowe listy z pogróżkami, nawet taśmy magnetofonowe z perswazją jakie to zło i jaką zarazę szerzę w podobno katolickim narodzie. Z czasem doszedłem do przekonania, że jedynym złem jest tutaj działalność tych katolickich czy może raczej parafialnych aktywistów. Działając od lat w parafii pana Rydzyka i pod latarnią Radia Maryja, trudno prawdopodobnie nie być szykanowanym, wszak dla tego obywatela, wszystko, co nie katolickie to godne jest wytępienia za wszelką cenę i wszelkimi środkami. Niemniej wszelkie anonimy, włącznie z audioanonimami skrzętnie przekazuję miejskiemu wysypisku do utylizacji, tyle są dla mnie warte. Z początkiem mojej działalności wydawało mi się, że czasy katolickiej inkwizycji już minęły, a gadanie o jakiś naciskach to najwyżej wygłupy lub dowcipy. Niestety przekonuję się, a od kilku lat to się wzmaga nawet, że to nie tylko nie są dowcipy, ale - czy raczej niestety, jest to na szeroką skalę prowadzona wojna religijna czy inkwizycyjna, w której można nawet zginąć.

Panom i paniom przedstawiającym się zawsze jako działacze z akcji bądź rady parafii lub jako dobrzy katolicy z parafii na ogół trudno było przedstawić się dalej, gdy pytałem o nazwisko, adres i inne dane do kontaktu. Zwykle więc wypraszałem owych natrętów (świadkowie Jehowy są bardziej kulturalni, subtelni i taktowni), czasem musiałem siłą wypchnąć za drzwi, raz nawet jednego księżulka miałem nie­rzyjemność przemocą wyprosić z sali zajęć, kiedy przyszedł mi robić tak zwany nalot i wrzeszczeć, że on wyegzorcyzmuje całe to szatańskie zło (prawdopodobnie nie wiedział nawet pajac co będzie egzorcyzmował). Z czasem w odpowiedzi na co głupsze i agresywniejsze wypowiedzi duchownych przywódców kościoła katolickiego czy raczej sekty katolików, zacząłem reagować rozmaitymi apelami i protestami pisanymi. Tylko w odpowiedzi na jeden, raz łaskawie jakiś sekretarz episkopatu raczył potwierdzić przyjęcie dokumentu do wiadomości. Zapewne rozsierdziłem czarną władzę listami protestacyjnymi.

Z aktualnej literatury katolickiej, na co mogę przytoczyć odpowiednie dowody przestępstw w postaci książek i publikacji, wynika niedwuznacznie, iż wszystko co spotyka mnie ostatnimi czasy to głównie wojna władz katolickich ze wszystkim co wschodnie, ze wszelkimi ruchami religijnymi tak zwanej nowej fali religijnej REFORMACJI. Jasne, że nowa fala (New Age) odbiera mnóstwo fanów, a także pieniędzy dotychczasowym monopolistom religijnym, właśnie takim, jak chociażby upadający praktycznie z powodu pedofili i chciwości kościół katolicki. Ale czy to wystarczający powód aby zwalczać nową myśl duchową czy religijną w najbardziej perfidny i prymitywny sposób? Czyż nie dosyć, że historia rzymskiej religii katolików zlana jest krwią ludzi inaczej wierzących, że wspomnę Katarów, Indian czy Hugenotów?

Aktualnie jestem zaangażowany w organizowanie i rejestrowanie Duchowej Wspólnoty Himawanti, której celem jest propagowanie mistycznych i duchowych nauk hinduizmu, tantry, wiedzy o czakramach oraz wschodnim uzdrawianiu. Musi to być solą w oku katolickich władz, gdyż od dwóch lat mnożą administracyjne trudności i robią problemy z prozaicznej czynności wpisania do rejestru kolejnego związku wyznaniowego, kościoła, gdzie cały proces rejestracyjny powinien zgodnie z ustawą trwać zasadniczo ledwie dwa miesiące. Na początku sekretarka nawet w urzędzie radziła mi dać sobie spokój, gdyż wschodnie związki nie mają szans, bo wszyscy pracownicy urzędu to niedoszli księża po KUL-u, a także byli eSBecy, i staną na głowie, a nawet na uszach, byleby opóźnić lub uniemożliwić rejestrację czegoś co ma swoje korzenie gdzieś w filozofii i praktyce hinduskiej skądinąd jogi. Jak obiecali, tak też czynią. Nie pomaga na razie nawet odwoływanie się do Prezydenta, Premiera czy Rzecznika Praw Obywatelskich ani do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Piszę o tym wszystkim, bo jest to kontekst mojej działalności i dalszych ciekawych zdarzeń, niepo­wiem, urozmaicających skądinąd spokojny na ogół życiorys. Zatrzymanie przez jasnogórską półtajną policję polityczną, na zlecenie katolickich mocodawców politycznych w dniu 14 sierpnia 1996 roku w miejscowości Jaworzno, na pewno należy do takich zdarzeń urozmaicających życie. Tak się składa, że od 15 do 18 września miałem prowadzić kolejne ze spotkań poświęconych jodze i uzdrawianiu w Częstochowie. Zajęcia organizował Jan Piskorski. Stolica wątpliwej jakości katolickości zapewne nie może tego znieść, że coś wschodniego kwitnie jej u samych wrót i to kwitnie prężnie i dynamicznie wzrasta, bo właśnie Częstochowa jest jednym z najprężniejszych ośrodków duchowości rodem ze wschodu. Jak na stolicę polskiej religijności, skądinąd indoeuropejskiej, to właściwie nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Przed paulinami na Jasnej Górze był słowiański klasztor i gontyna Bogini Matki - Diva Laila (Leili), który został brutalnie spacyfikowany, ograbiony i przejęty przez sektę paulinistów, dzisiejszych jasnogórców. Było tego ponad 3000 zamordowanych ofiar, w tym dzieci i niemowląt polskich z poderżniętymi przez rycerzy paulinistycznych gardłami.

Niemiły incydent wydarzył się też w Klubie gdzie organizowane były zajęcia. Większość przyjezdnych zwykle nocowała w tym klubie na własnym sprzęcie. Tym razem, w przeddzień imprezy katoliccy mocodawcy czy patroni spółdzielni "Nasza Praca" zakazali spania w tym Klubie, co jest grą nieczystą, obliczoną na sfrustrowanie uczestników. Tak się zdarza w całym kraju, zdarza się też, że kluby odmawiają sal na takie spotkania duchowe na wniosek proboszczów parafii lub pod groźbą utraty posady kierowniczej w klubie dokonywanej ustnie przez katolickie władze zwierzchnie spółdzielni.


Terrorystyczny napad Policji w Jaworznie

Czym się zajmowała policja w mieście Jaworzno, godzinę drogi od Częstochowy? Ano przez około tydzień, jak twierdzą sąsiedzi, dom był dyskretnie obserwowany, a sąsiedzi przepytywani na okoliczność mojego tam pobytu w charakterze bardzo niebezpiecznego przestępcy, skąd zapewne jeszcze długo będą się mnie bać. Dobrą to opinię katoliccy mocodawcy policji wyrabiają skądinąd pokojowo i pacyfistycznie nastawionym działaczom wschodnich tradycji duchowych. Policja nie szczędzi na takie cele wydatków ni środków, zatem nic dziwnego, że na walkę z mafią pieniędzy już nie ma. Kiedy około czternastej po południu lokal otoczyło kilkudziesięciu komandosów, domyślałem się tylko, że chodzi o moją działalność religijną, tudzież o przeszkodzenie w prowadzeniu zajęć w Częstochowie. Takie nieprzyjemności miałem już dwa razy od czasu przejęcia władzy w 1989r. przez mafijny czarny kler katolicki. Kiedyś nie odbyły się zajęcia w Elblągu oraz w Pile, gdyż przebywałem na zatrzymaniu, bądź zostałem zatrzymany w Toruniu na tyle aby nie móc wsiąść do pociągu którym mógłbym dojechać na czas w oznaczone miejsce. Każda taka akcja to pewien szok utrudniający rozwijanie wzniosłych i duchowych myśli. Po ostatnim szoku będę już pewnie bardzo dobrze przyzwyczajony do reżimu III RP. A o to zapewne chodzi czarnej władzy katolickiej, aby z działacza odmiennej opcji duchowo religijnej zrobić kryminalistę.

Zostałem zakuty w kajdanki, z rękami do tyłu w sposób bestialski. Wbrew mojemu usilnemu żądaniu, nie przedstawiono mi żadnego sensownego powodu zatrzymania w taki drastyczny i chamski sposób. Skądinąd proponuję policji, aby tak aresztowała złodziejaszków takich jak niejaki Ksiądz Halberda z Elbląga lub oszusta finansowego Jankowskiego z Gdańska; może też Glempa, za kierowanie mafią katolicką w Polsce. Pewnie by katoliccy politycy rozwiązali polską policję. W komendzie miasta Jaworzno zostałem przesłuchany na konto rzekomo nielegalnego pobytu w mieście Jaworzno i na konto rzekomo nielegalnego kierowania niezarejestrowanego dotąd z winy i złośliwości katolickich prominentów i esbeków zasiadłych na stołkach Departamentu Wyznań URM, związku wyznaniowego, czy jak kto woli organizacji duchowo-religijnej. Najbardziej bawił mnie zarzut nielegalnego pobytu, na który rzekomo policja posiadała stosowny donos, dzięki któremu mogła mnie obserwować, a przy okazji moją narzeczoną i jej rodzinę. Przebywając kilka dni latem, we wakacje i do tego u narzeczonej, według policji w Jaworznie winienem się natychmiast u nich z tym meldować, acz nie jestem kryminalistą z orzeczonym obowiązkiem meldowania się w jakimś komisariacie katolickim! Zabawne jest poczucie humoru policji kryminalnej czy chyba znowu politycznej. Przez bodaj trzy godziny męczono mnie odpytywaniem na tę okoliczność.

Najbardziej jednak zainteresowani byli listą wszystkich osób zajmujących się w Polsce jogą, liderów, członków, finansami, stosunkami w grupach praktykujących, rzekomym przymusem religijnym o który regularnie podejrzewane są wschodnie wspólnoty wyznaniowe, a który istnieje praktycznie jedynie w ugrupowaniach chrześcijańskich (chociażby społeczny przymus ślubu w sekcie katolickiej). Jeden z policjantów "Najświętszej" Marii Panny tak się zapędził w pytaniach natury intymnej pomiędzy mną a moją narzeczoną, iż musiałem mu odrzec nieco kpiąco: "Panie, jeśli w pańskim wieku nie wiesz pan do czego służy narzeczona" - to się trochę utemperował w swoich nachalnych dociekliwościach. Ale nie jestem pewien, wie czy nie wie, w końcu katolik jakowyś może i nie wiedzieć co się robi w łóżku z narzeczoną. Z pozytywnych objawów niektórzy z katolskich policjantów kryminalnych reżimu III RP dawali mi do zrozumienia, że muszą to robić, gdyż tak im każą polityczni mocodawcy wiadomego kościoła czyli sekty rzymskiej, chociaż brzydzą się tym co robią ale nie chcą stracić pracy. Ustawicznie też policja w Jaworznie powtarzała mi iż przyjadą do mnie specjalni policjanci z Częstochowy, którzy wyjaśnią mi dokładniej za co jestem zatrzymany, gdyż oni tak naprawdę nic nie wiedzą, mają jedynie nakaz aresztowania i dostarczenia do Częstochowy.

Zastanawiające skąd to policja wiedziała, gdzie to akurat przebywam, skoro byłem nijak nigdzie niezgłoszony i zaszyty, a w swoim ówczesnym miejscu zamieszkania w Toruniu nie zostawiłem żadnej informacji o tym gdzie się udaję. Musieli jakoś śledzić mnie aby wiedzieć gdzie przebywam na tę okazję zaaresztowania. Znamiennie, dokładnie w przeddzień rozpoczęcia czterodniowej intensywnej sesji jogi i ajurwedy w Częstochowie. Odpytywano mnie i przeszukiwano na okazję posiadania broni palnej, gazów bojowych, granatów, bomb i wszelkiego rodzaju innych podobnych militariów z wyjątkiem walizkowej bomby atomowej. Ciekawe jest, że policja polityczna reżimu III RP cały czas dawała mi do zrozumienia, że wie gdzie bywałem w czerwcu, w maju 1996, i że wie, gdzie zamierzam być w najbliższej przyszłości. Ażeby tyle wiedzieć, rozumiem musieli mnie dokładnie obserwować, a nawet podsłuchiwać już od dłuższego czasu. Z tym zresztą nie problem, nieraz się zdarza "księżulo" incognito na naszych zajęciach. Poznać takiego na ogół po tragicznie infantylnych i idiotycznych pytaniach z zakresu duchowości i religii, pokazujących, że ksiądz jest zawsze całkowicie niekompetentny w wiedzy o Bogu i duszy. Kompletny brak wykształcenia w tej dziedzinie. Zastanawiające też jest, że Policja w Jaworznie, a także potem w Częstochowie nie była mi w stanie okazać żadnego pisemnego nakazu aresztowania ani od Prokuratury ani też od Sądu. Rozumiem, że cienko z tymi formalnościami i brak był jakiejkolwiek podstawy prawnej.

Kiedy odpytywano mnie jeszcze w Jaworznie na konto posiadania granatów i podobnych sprzętów, wyznałem katolickim policjantom reżimu III RP, że granaty bardzo lubię i kupuję sobie od czasu do czasu na rynku. Na pytanie co z nimi robisz, stwierdziłem, że zużywam. A gdy pytano gdzie przechowuję, to jasno odrzekłem iż przechowuję zwykle w lodówce. Przeszukujący lokal mieszkalny meldowali nawet przez telefon do komisariatu, że lodówka jest pusta. Po godzince takiego sobie rozmawiania o granatach, przyznałem nawet, że nie mogę się powstrzymać od kupowania granatów na rynku, bo to jeden z najsmaczniejszych owoców jaki znam. Niektórzy policmajstrzy byli trochę wściekli na taki sposób robienia ich w jajo. Ale chociaż się trochę ubawiłem w tej ogólnie paranoicznie smętnej sytuacji.

Zebrali w każdym razie wszelkie potrzebne im jak to określono "do namierzenia i rozpracowania sekty" materiały personalne, choć nie ukrywam, że w takiej sytuacji udzielam także mylących przeciwnika informacji. Zrozumiałem już w Jaworznie, że jest to jakaś akcja sprokurowana przez mocodawców politycznych sekty katolików, paulinów z Częstochowy, a ściślej z Jasnej Góry i dowiedziałem się na koniec, że zostanę tam przewieziony i przesłuchany ponownie. Grozili mi, że wydadzą mnie paulinom, którzy mnie zakatrupią w piwnicach jasnej Góry, gdzie mają salę tortur jeszcze z czasów inkwizycji.


Przesłuchania i tortury w KW Policji w Częstochowie

Późną nocą z 14/15 sierpnia 1996r., zjawiła się ekipa kryminalistów z Częstochowy, zakuła włącznie z nogami, (a bali się mnie wiedząc, że dość długo ćwiczyłem jedną z egzotycznych sztuk walki, znaną jako Shobu Aiki-Do) tak że mieli potem kłopoty z odkuciem moich nóg w samochodzie, co mogli by mnie z niego wyciągnąć. I tak zostałem przymusowo dowieziony policyjnym wozem na koszt resortu MSW na uroczyste obchody maryjnej sekty jasnogórców w Częstochowie. Zawsze jest to też jakiś sposób pielgrzymowania. Do aresztu czy raczej 'dołka' KWP na ulicy Popiełuszki dobrze docierają jasnogórskie modły więc miałem okazję być przymusowo acz bezskutecznie resocjalizowany na katolicyzm w przerwach nielicznych pomiędzy przesłuchaniami. W nocnych przesłuchaniach na Jasnej Górze zdołałem nawet powtórzyć jednemu nowemu przesłuchiwaczowi dowcip o smacznych granatach. Sam się pytał, no to wyszedł na inteligenta. Ale jego dwóch kolegów połapało się w czym rzecz od razu i mieli ubaw, także z niego, bo on myślał o kwestii poważnie i zrobił się granatowy z wściekłości, a pięść miał ciężką, katolicką, jak się mogłem za chwilę przekonać. Spadła na mnie bowiem seria bokserska, na szczęście głównie otwartą dłonią w twarz i trochę kopniaków na uda i biodra. Boli, ale za dużej krzywdy fizycznej z wyjątkiem piekącego bólu nie uczyni. Specjalista szkolony chyba specjalnie na katolickim KUL-u albo w jakimś innym Papieskim Instytucie Teologii Inkwizycji Karola Wojtyły czy JP2.

Potem zaczął odpytywanie ponownie, zauważyłem, siedząc skuty do tyłu przez praktycznie cały czas przesłuchań, że jego dwóch asystentów stoi tak, żeby w razie czego złapać swojego kolegę czy szefa jakiegoś, a może mnie do jakiś torturek podtrzymać. Podsunął mi pod nos kserokopię jakiegoś pisma czy listu i zapytał czy to poznaję, powiedziałem, że raczej nie, tym bardziej, że nie mogłem tego odczytać. Wtedy się wściekł, zobaczyłem że to nie przelewki, jego wspólnicy zdawali się go powstrzymywać od rzucenia się na mnie, ale nic to nie pomogło. Tonem zbira czy wampira zapienionego czy raczej głodnego krwi zaoferował, że jak się nie przyznam do napisania tej kserokopii, to mnie wprasuje w ścianę, która była za moimi plecami lub "odstrzeli", że złagodzę trochę oryginalnie wulgarną wersję wypowiedzi. Nie miałem okazji czytać tego niejakiego dokumentu, ani nawet ochoty czytać, bo w takich warunkach spokojne skoncentrowanie się na literach tekstu nie jest możliwe. Nie przyznawałem się do niczego bo i nie miałem do czego, więc załatwiłem sobie torturki i dręczenie za wiarę, najlepsze jakie tylko katolicki policmajster jasnogórski potrafi zaoferować.

Żądał wyjaśnienia, gdzie mam bomby, granaty, ładunki wybuchowe, miny? Zapytałem czy atomowe, to wściekł się jeszcze bardziej, więc pora była skończyć żarty. Dopytywał się jeszcze bardziej i wścieklej, zaciskając pięści i robiąc gest rozgniatania owada tudzież rozcierania czegoś na proszek. Mówię mu zatem że są w wyobraźni. Pyta w jakiej wyobraźni, no to mu mówię, że skoro się naczytał o jakichś granatach to pewnie ma je w wyobraźni. Zgranatowiał i jego współkoledzy prawie musieli go wyprowadzić. Dobrze, że nie wybuchł był całkiem, bo rozerwałoby chyba KWP, a raczej mnie na strzępy. Potem zrozumiałem, że był to jakiś szef czy komendant ale niestety nie wiedziałem ani kto, ani skąd ani komendant czego, a szkoda. Przedstawił się jedynie jako wierzący katolik i zagaił na początek, a 'ty co sukinsynu jesteś'. Rozumiem więc, że był to jakiś katolicki prominent policyjny, prawdopodobnie jeden z głównych służalszczyków niemiłościwie nam zwalczającego mniejszości wyznaniowe papieskiego reżimu katolickiego Wojtyłka - JP2, bo tak to właściwie chyba należałoby kulturalnie ująć.

Pozostali funkcjonariusze byli raczej łagodni, sugerowali tylko niedwuznacznie, że z 'nimi', czyli z ciemną władzą jasnogórską i tak nie wygram. Jeden mi powiedział, niby prywatnie, abym się cieszył że żyję i nie wychylał za bardzo z tym propagowaniem jogi, bo teraz są takie czasy, że łatwo zginąć, jak zaznaczył, że wszak nie jest tak daleko od średniowiecza. Panowie mieli potem zwyczaj wchodzić i rozmawiać głównie pojedynczo i bez dodatkowych świadków, wypytywać o to samo z osobna po kilka razy, a także walnąć z lekka, a nawet i mocniej w głowę lub w biodra i nerki. Stąd po kilku godzinach byłem nieźle skołowany, choć mogłem w zasadzie odmówić składania jakichkolwiek zeznań ale chyba by mnie dobili, bo za dłuższe pauzy też bili. Grozili tylko, że w razie odmowy udzielania wyjaśnień o BZH, nieprędko wyjdę z aresztu a raczej wcale albo że będę przesłuchiwany przez owego szatańskiego katolickiego prominenta policyjnego, który groził niedwuznacznie wprasowaniem w ścianę i odstrzeleniem, a nie miałem ochoty być płaski i przylegać do ściany w sugerowany sposób.

Zrozumiałem więc, że policja ma jakiś donos, podejrzenie, dokument czy list, który niejako czyni ze mnie niebezpiecznego bandytę lub coś w rodzaju terrorysty. Kolejnego dnia brutalnych przesłuchań postawiono mi w końcu zarzut jakiejś surrealistycznej groźby w stosunku do Paulinów, polegającej na usiłowaniu wysadzenia Jasnej Góry, na co rzekomo policja miała jakieś dowody ale nie dała mi ich przeczytać ani obejrzeć. Próbowałem się z początku stawiać na takie postawienie sprawy, pytając czy to preparacja służb specjalnych czy też może działaczy katolickich. Zapytałem ile policję kosztowało podrobienie jakiś dowodów, ale jeden z policjantów wyjaśnił mi rzeczowo: nie nas pytaj, my to dostaliśmy stamtąd i rzeczowo wskazał w kierunku wiadomego klasztoru, wiadomej sekty paulinistów. Dostałem jeszcze reprymendę: lepiej się przyznaj, to może cię sąd łagodnie potraktuje, może wtedy nie dostaniesz żadnej sankcji. W istocie kusząca propozycja, pod groźbą i nie tylko, wprasowywania w ścianę lub odstrzelenia - nie do odrzucenia.

Rozumiem już z tego, że w Polsce władza należy do reżimu rzymskiego, który słynął z okrucieństwa, mordu inkwizycyjnego i preparowania oskarżeń o czarownictwo, co teraz robi w stosunku do wszystkiego co pochodzi ze wschodu, jednakże, żeby wydawać pieniądze swoich wiernych czy raczej, co gorsza fundusze policyjne na tego rodzaju podejścia poniżej pasa to już jest ostatnie dno moralne i społeczne. Nigdy nie myślałem, że będąc katolickim można być aż tak zepsutym, brutalnym i zbrodniczym. Nawiedzenia przez działaczy katolickich akcji i zarządów parafialnych, złośliwości typu usiłowanie wyegzorcyzmowania i podobne brałem raczej zawsze za wyskoki głupawych nadgorliwców. Tym razem wygląda to na akcję nadgorliwców, jednakże inteligentnych i do tego bogatych, mogących łatwo zniszczyć słabszego ekonomicznie. Nie mam w zwyczaju wysyłać anonimów, bo sam takie zawsze wyrzucam do kosza. Jak ktoś coś chce, to może przyjść z podniesioną przyłbicą, a nie tam rycerstwo maryjne, zakute łby z parafii Rydzyka (że sobie ulżę), co to się przedstawić nawet nie chcą.

Niektórzy prowadzący dalej sprawę policmajstrzy dawali mi do zrozumienia, że brzydzą się taką sprawą, ale muszą to robić, bo takie mają rozkazy. A mafia może sobie pohulać, bo policja jest katolicka i zajmuje się zwalczaniem urojonych zagrożeń ze strony tak zwanych sekt, czyli ze strony mniejszości wyznaniowych. Jak nie ma żadnego zagrożenia, to katolicka sekta sama je sobie stwarza i używa policji do ich zwalczania. Pięknie, nie ma co! Jak powiedział później jeden z moich przyjaciół, czas "ojczyznę" porzucić i pomyśleć dokąd emigrować. Zacząłem być w czasie święta katolików nieco agresywny na punkcie działaczy sekty katolskich. Nic to zapewne dziwnego, zawsze można się na policyjnym dołku odreagować. Świętego pewnie wyprowadzili by z równowagi, a co dopiero mnie.

Stanęło na tym, że jak nie mam żadnych dowodów na to kto mógłby sprokurować jakiś anonim, bo i skąd miałem mieć, używając pisma ręcznego, to lepiej jak się przyznam i sprawa załatwiona, bo inaczej to nie wyjdę z aresztu, a tak to najwyżej zapłacę jakąś grzywnę, bo skarb państwa potrzebuje pieniędzy. Nie przystałem na tę usilną propozycję policji czy może już gestapo i jej perswazję popartą odpowiednimi groźbami, którą właściwie należałoby nazwać groźbą karalną, żadnych zeznań ani dokumentów im nie podpisałem, choć żądali. Lepszym może w tym kraju wydaje się być winnym i chodzić na wolności niż być niewinnym bez dowodów na to i siedzieć w jakimś mamrze. Skądinąd ciekawy jest sposób w jaki skarb katolickiego narodu aranżować zamierza sobie finanse na podupadający budżet. Rozumiem teraz lepiej w jaki sposób tak zwane przez katolicyzm sekty są czynione groźnymi i przedstawiane jako społeczne zagrożenie. Będę tak osiągnięte czyste poznanie i bezpośredni wgląd w mechanizm tego zjawiska publicznie przedstawiał i ogłaszał aż po ostatni dzień mojego żywota tutaj w tym kraju okupowanym przez reżim jedynie słusznej, acz pokrętnej i pomylonej oraz zbrodniczej wiary katolickiej.

Ciekawie straszono mnie na policji, zanim piętnastego o dziesiątej rozpoczęła się sesja jogi. A to już w nocy z 14/15-ty, że rozpędzą i zrewidują wszystkich członków i adeptów tej całej organizacji, wszystkich którzy przyjadą do Częstochowy zaaresztują, że narobią mi wstydu, że jestem kryminalista i że najlepiej jakbym więcej do Częstochowy nie przyjeżdżał, bo się władza wiadoma, jasnogórska denerwuje. Niektórzy policjanci byli też, albo grali lewicowych takich, co to kościoła katolskiej sekty też nie lubią, więc podpowiadali, że jak się przyznam, to oni z tego sprawy nie będą robić, bo dla nich jakby ktoś wysadził całą jasną górkę, to byłby spokój w końcu w Częstochowie. Rozumiem, że policja ma swoje kłopoty z czarną władzą polityczną. Podpuszczali czy dobrze życzyli, trudno przewidzieć. W każdym razie policjanci świetnie grali na moich uczuciach względem praktykujących Jogę, abym się tylko przyznał do jakiś wymyślonych przez sektę paulińską urojonych zagrożeń, które rzekomo im stwarzam, gdyż inaczej zaaresztują wszystkich praktykujących którzy przybędą na nasze spotkanie. Niezły element nacisku na kogoś kto ma skute ręce do tyłu. Paulini ewidentnie mają paranoję urojeniową z jakimiś zagrożeniami ze strony hinduizmu w obrazie chorobowym!

Z nieco późniejszych perswazji w KWP Jasna Góra zrozumiałem, że zrewidowano wszystkich którzy przybyli na owo spotkanie w Częstochowie. Okazało się to później zwykłym zastraszającym kłamstwem. Policja, złośliwie nie powiadomiła nawet organizatora zajęć o mojej nieobecności, pozostawiając uczestników sesji jogi w sytuacji w której wyglądało, że to prowadzący zajęcia nie przybył na spotkanie. Jak się zorientowałem, policja Niepokalanej z KWP na Popieluszki liczyła, że potencjalni uczestnicy rozjadą się do domów. Zapomnieli tylko, że jest jeszcze więcej duchownych naszego Bractwa Hinduzimu. Pytałem też czy moja narzeczona została także zatrzymana, dowiedziałam się że nic podobnego. Dopiero pół godziny przed zwolnieniem z Jasnogórskiej Izby Zatrzymań KWP dowiedziałem się że moja dziewczyna była nonstop przesłuchiwana i została zwolniona godzinę wcześniej. Nie powiedziano jej nawet tego, że ma prawo odmowy składania zeznań i sugerowano, że odpowiadać musi na każde postawione jej pytanie! Plugawie policja działa i powinna zmienić nazwę na camorra albo mafia po prostu. Nie mając wcześniej do czynienia z takowymi instytucjami, nie znała takich kwestii prawnych, co skrupulatnie wykorzystano już w Jaworznie, zmuszając do oczerniania mnie pod groźba zgwałcenia i uwięzienia całej rodziny. Dzięki tym 'incydentom' mam jasność co do plugawego zakłamania funkcjonariuszy tej policyjnej instytucji jaką jest KWP w Częstochowie.

Dużo było pytań o charakterze intymnym, zatem ciekawość policji jest nieograniczona i wszechstronna. Chodziło głównie o to jak się w rzekomych sektach odbywa kopulacja, i nie mogli się nadziwić, że normalnie, zgodnie z biologiczna naturą rodzaju ludzkiego. Spodziewali się chyba jakiegoś UFO i nie mogli nadziwić ludzkiej, najzwyczajniejszej normalności. Ekscesy seksualne sekt wszak są jedynie wymysłem chorych z niewyżycia celibatowych dewiantów katolickich, co wiem doskonale, ze względu na szerokie kontakty z wieloma podobnymi organizacjami w różnych krajach. Pomoc ofiarom księży pedofili jest już znana w wielu krajach, tylko do Polski jeszcze nie dociera!

Rewizji dokonano także w miejscu mojego czasowego pobytu w Toruniu doprowadzając właścicielkę posesji w której wynajmuję domek gospodarczy prawie do zawału serca. Policja rewidowała także miejsce mojego stałego pobytu w Człuchowie na Pomorzu, gdzie prawie niczego mojego nie było aktualnie, a gdzie mieszkała moja matka, która tym się przejęła, została tak parszywie potraktowana, rzucona o podłogę, choć staruszka, że straciła przytomność. Słyszałem też o rewizji jakiegoś jeszcze miejsca, ale nie wiem ani kogo ani gdzie. Później tylko dowiedziałem się o wizytach policjantów w Stargardzie Szczecińskim i Szczecinie u jednego z moich znajomych i jego rodziców. Zapewne tak zwany nalocik inwigilacyjny aranżowany przez Wydział d/s Zwalczania Sekt przy Komendach Wojewódzkich Policji. Znamienne, że departamencik ten zbrodniczo-inkwizycyjny współpracuje z odpowiednimi komórkami istniejącymi w parafiach sekty katolickiej. Wiadomo więc do czego i komu wiernie służy. Rozumiem, że ci sami funkcjonariusze którzy kiedyś mordowali Popiełuszkę, teraz z powodu zmiany orientacji politycznej, zajmują się podobną inwigilacją i mordowaniem niekatolickich organizacji wyznaniowych.

Właścicielka posesji w Toruniu, często jak dłużej mnie nie było w Toruniu, informowała mnie, że jakiś pijak kręci się nocą po posesji i coś tam jakby chciał się włamać. Interesujący to wątek, bo powtarzał się wiele razy. Paulini mieli wiele, przynajmniej kilkanaście moich listów i apeli, tak drukowanych jak i odręcznych, z których jeden częściej wysyłany mogę załączyć. Jest to apel o poszanowanie jogi, hinduizmu i wschodnich świętości. Przez kilka lat mogli podrobić nawet mój odręczny charakter pisma, czy nie szkoda jednak fatygi na śledzenie, być może z pomocą jakiegoś katolickiego pijaczyny, wysyłanie z Torunia rzekomego anonimu, nie mówiąc już o podrabianiu pisma? Czy i kto w policji w tym pomagał, to już inna sprawa. Mogę tylko liczyć, że z czasem ktoś z tych draniów się sypnie i tyle. Prawda jak oliwa, prędzej czy później wypłynie na wierzch, tak jak prawda o zbrodniach "świątobliwej" czyli szatańskiej inkwizycji watykańskiej. Zastanawiam się teraz, czy ręce kościoła katolickiego tak splamionego krwią niewinnych ludzi miłe są Bogu, no ale to teologiczny problem, a nie prawny. Jeśli chodzi o protesty i apele, to może zacznę o kościele katoli pisać dla ruchów antyklerykalnych i antykatolickich, których jest wiele na całym świecie. To chyba dobry pomysł po takich przejściach. Nauczyłem się tyle, że trzeba być jeszcze bardziej gorliwym w krzewieniu wedyjskiego śiwaizmu i tantry w Polsce, aby wyplenić z narodu Polskiego zło jakim jest jasnogórsko-demagogiczny katolicyzm. Życzę wszystkim katolikom przejrzenia na oczy i szybkiego porzucenia tej morderczej jedynie słusznej wiary, którą teraz już całkiem postrzegam jako satanistyczną orgię zbrodni.

Tak to siłą zastraszania i perswazji byłem przymuszany do przyznania się do groźnego rzekomo zamiaru podłożenia bomb i granatów pod jasną rzekomo Górkę Częstochowską oraz do posiadania dużej ilości ładunków wybuchowych, broni i amunicji. Ciekawe co mnie jeszcze jako PACYFISTĘ w tej Polsce chorej na paranoidalny obłęd wojtylizmu czeka? Zaiste ciekawa to metoda zwalczania religijnej konkurencji stosowana przez niejakich Paulinów, rzekomo świątobliwych, a w istocie zbrodniczo-morderczych. Dobrze to stoi napisane w Maksymiliańskich Statutach Milicji Najświętszej Marii Panny z Jasnej Góry: "Wpisać się do księgi Rycerstwa w siedzibie kanonicznie założonej. ...Wykorzystać dla sprawy Niepokalanej wszystkie środki na jakie pozwala stan, warunki i okoliczności. " A jakaż to sprawa Niepokalanej? Ano: "starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, ...masonów". Tak to się starają ci popieprzeni krzewiciele Niepokalanej. A Policjantom PP współczuję obowiązku służenia takiemu kretyńskiemu reżimowi rzeczpospolitej cesarstwa rzymskiego z siedzibą w Watykanie. A swoją drogą, jak wiadomo z historii, to rzekoma Niepokalana poczęła dupcząc się zwyczajnie za pieniądze z jakimś rzymskim żołnierzem o imieniu Pandera, za co ją Józef wyrzucił z początku w domu bo nie chciał nieślubnego Jezusa. Stąd i zapewne cała rzymska zbrodniczość inkwizycyjna, po rzymskim żołdaku.


Rabunek Komputerów i Ołtarzyka!

Nie okazano mi żadnych praktycznie dowodów rzekomego przestępstwa, jeśli wyłączyć machanie przed oczyma jakimiś papierami na których oko nie było w stanie się zatrzymać, tym bardziej, że były to wątpliwej jakości kserokopie, bardzo brudne. Z Torunia przewieziono do Częstochowy używany przeze mnie sprzęt komputerowy. Znamienne, używałem kilku komputerów starej generacji, jednak zatrzymano jedynie sprzęt na którym były dane odnośnie prowadzonej działalności, jak listy członków BZH, edycje skryptów i broszur informacyjnych i podobne. Komputer na którym nie było takowych danych (bez twardego dysku) policjanci zostawili tam gdzie sobie stał. Jasne jest po co zatrzymali ten sprzęt, na pewno nie tylko po to, aby go przewieźć do Częstochowy, co bym mógł go sobie potem (21 VIII) odebrać i wieźć z powrotem. Ale to już dodatkowa czysta złośliwość policji politycznej katolickiego reżimu III RP. Po dwóch dniach pobytu na zatrzymaniu w zasadzie nie wiedziałem jeszcze za co ani dlaczego, chociaż jasnym jest iż chodzi o jakieś spreparowane przez policję czy też niejakich sekciarzy z zakonu paulińskiego (o ile wierzyć policjantom, bo żadnego paulina z zarzutem do mnie nie miałem przyjemności oglądać) imaginacje czy też coś podobnego. Z kontekstu przesłuchań wywnioskowałem, że o namierzenie działalności i inwigilację usiłującej się zarejestrować organizacji chodziło przede wszystkim.

Razem ze mną został w Jaworznie zaaresztowany cały mój przewoźny ołtarzyk śiwaicki. Nie uszanowano świętości i sprofanowano ołtarz! Podobno jest to w świetle prawa jakoweś przestępstwo ze strony policji w Jaworznie, jednakże żaden katolski policmajster nie poczuwał się do popełnienia takowego (Art. 198 KK). Uniemożliwiono mi sprawowanie kultu religijnego stosując przemoc i terror, a żaden policmajster nie wysilił się nawet na słowo przepraszam, choć niektórzy tłumaczyli się, że tak im góra rozkazuje, oczywiście rzekomo jasna. Podobno nawet ktoś z Warszawy, kogo widziałem na oczy. A zatem przestępstwo policji katolickiej z Art.196 KK. Działalność policji, a raczej bardziej ich paulińskich mocodawców z sekty katolików, to dopuszczenie się czynnej napaści na człowieka celem poniżenia osoby Zwierzchnika Generalnego (PRYMASA) odmiennej opcji religijnej niż niemiłościwie nam narzucająca się sekta kat(ów). Podobno narusza to Art.193 p. 2 KK. Tyle przestępstw policji wobec mnie spreparowali podobno jacyś paulini z sekty katolików, których nie miałem okazji oglądać, a szkoda, zapewne wybiorę się do niejakiego przeora tej bandyckiej instytucji, aby mu powiedzieć co o nim myślę. Ciekawe też ile wina mszalnego wychlali ci preparatorzy plugawych oszczerstw i pomówień?!

Tymczasem, na konto katolickiej inwigilacji, przesłuchano mnie w Toruniu we wrześniu, a w sierpniu musiałem być kilka razy w Częstochowie. Wysłano mnie nawet na badanie psychiatryczne (może się uda duchownego śiwaickiego i jogina zarazem przerobić na czubka?), a także policja z Jaworzna wezwaniami nęka teściową i narzeczoną. A propos, narzeczona była wzywana przez Policję w początku lipca w Toruniu. Przebywała u mnie towarzysko, i widać ktoś śledził, bo inaczej policja nie byłaby w stanie wiedzieć, że u mnie przebywała. Szczęściem akurat nie było nas dłużej w Toruniu, więc zbrodniczy najazd zaczął się dopiero w sierpniu. Policja musiała mnie (nas) nieźle śledzić, aby wiedzieć, gdzie aktualnie przebywamy! Jest jeszcze więcej wątków owej bandycko czyli katolicko zmontowanej historii, jednak może jeszcze do nich kiedyś wrócę aby dodać co nieco. Teraz mogę dodać, że nie dziwię się iż purytańscy chrześcijanie katoliccy spokrewnieni z CIA podali truciznę niejakiemu SRI OSHO RAJNESHOWI, który przeżył co prawda, ale jego wzrok ucierpiał i po paru latach od wypędzenia i podtrucia go przez potężne siły Ameryki Chrześcijańskiej, zmarł przedwcześnie.

Polska prokuratura i policja katolicka nie chciała śledzić katolickich zbrodniarzy którzy w styczniu 1992 roku dokonali zamachu na życie innego polskiego mistyka i jogina, Sławomira Jaraszka (Sanjaya), a którym udało się go podtruć. Przeżył i świadczy o zbrodniczości katolickiej mafii cesara Wojtyły w Polsce. Kiedy katolicka sekta odpowie za tamtą zbrodnię? Katolickie służby specjalne wycięły jądra i zamordowały topiąc w Odrze jednego z liderów niezależnego, parareligijnego ruchu "Antrowis" i też nie ma ani prokuratorów ani sędziów którzy zajęliby się tą zbrodniczą działalnością katolicko-esbecką. Jak wiadomo, chłopak uskarżał się publicznie na to, że go krakowski ksiądz Karol Wojtyła w dzieciństwie gwałcił wielokrotnie w brutalny sposób. I taki to ksiądz jest teraz papieżem Polakiem. A bezpieka zlikwidowała Antrovis, bo oprócz badania zjawiska UFO, zajmowano się tam terapią dla ofiar zgwałconych przez księży katolickich, których to ofiar jest w Polsce bardzo dużo! Prawnicy katoliccy potrafią za to zablokować śledztwa w prokuraturze i policji wymierzone w księży pedofili. Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas rozliczenia, podobnie jak za zbrodnie hitlerowskie. Zresztą każdy wie, że Adolf Hitler był katolikiem i prywatnie przyjacielem papieża Piusa. Nie mając zbyt dużo dowodów ani nie mogąc wskazać konkretnych sprawców, mogę tylko zapytać Paulinów, skąd mają tak znamienitych podjudzaczy i oszczerców, i który ich tam księżulo czy ojczulek jest takim parszywym kretynem trudniącym się taką kretyńską działalnością pomawiania? Po wszystkich bowiem tak zwanych przesłuchaniach taki widzę kierunek podejrzeń co do owej preparacji. Komu innemu bowiem mógłbym przeszkadzać w Częstochowie ze swoją hinduistyczną i terapeutyczną, pozakatolicką działalnością duchową i religijną?

Policjanci z jasnogórskiego gestapo przy ulicy Popiełuszki w Częstochowie nie zmusili mnie do jakiegoś przyznania się, zresztą z ich gadania wynikało, że nie bardzo wiadomo do czego miałbym się przyznawać, a składu bomb ani granatów metalowych nie miałem, część zaś bombonierek (z cukierkami) i granatów (owoców) zeżarli, rzekomo degustując, czy aby na pewno są prawdziwe. Przekopali też ogródek, czym rozsierdzili teściową, wyrwali kwiatki z doniczek, rozwalili wszystkie rzeczy, tak że sprzątania było dużo, na kilka tygodni, uszkodzili część sprzętu komputerowego i dyskietek z danymi. Zabrali listy wszystkich osób, które były w archiwach, łącznie ponad 20 tysięcy adresów. Bili, kopali, grozili, spuszczali ze schodów, przykładali pistolet do głowy grając w rosyjska ruletkę! Usłużna dla tej kościelnej pedofili Gazeta Wyborcza w Częstochowie i lokalne brukowce robiły ze mnie kryminalistę, terrorystę, bombiarza. Ciekawe co jeszcze wymyśli katolickie gestapo umocowane jak się przekonałem na Jasnej Górze. Nikt mnie już nie przekona, że jest tam cośkolwiek dobrego czy pozytywnego. Jasna Góra to zbrodnicza i mordercza mafia, samo zło, zwyrodniała bestia inkwizycji śmierdząca faszyzmem, podobnie i policja!

(wrzesień 1996 roku) – tekst na podstawie relacji na żywo nagrywali i spisywali:
Witold Boguszewski, Maciej Marczak, Jan Piskorski, Małgorzata Wysocka, Izabela Tryc
 

Wiecej informacji:
info@ryszard-matuszewski.com
Kontakt z Ryszardem Matuszewskim:
P.O. Box 247; 44-100 Gliwice 1; Poland

DOTACJE dla ofiary przesladowan
Ryszard Matuszewski; BRE Bank - mBank, Poland
Nr konta: PL 48 1140 2004 0000 3102 3623 1989
BIC / Swift: BREXPLPWMBK